Zapiski stanu wojennego
12.12.1981 / sobota /
O 16.30 wyjeżdżam swoim samochodem do Nidzicy na służbę w ramach operacji „Pierścień III”, na dworze śnieg, a na drodze ślisko. Po przyjeździe na odprawie dowiaduję się, że akcja zaczyna się o 20-tej, a ile ma potrwać, tego nikt nie wie. Do tej godziny gram w tenisa stołowego. Następnie podczas odprawy do służby dowiadujemy się, że akcja ma potrwać do godz. 1.00. Zostaję na miejscu wraz z M. Prowadzący operację por. S. udaje się do domu. O 21.30 dyżurny WSK z Olsztyna ogłasza alarm 105 /Beta/ dla pozostałej, nie biorącej udziału w operacji, załogi komisariatu. Od 22.00 zgłaszają się pierwsi milicjanci. Panuje atmosfera podniecenia i napięcia, każdy oczekuje na coś ważnego. O godz. 1.00 wszyscy są w jednostce i oczekują na dalsze decyzje.
13.12.1981 / niedziela /
Godzina 6.00 – wystąpienie radiowe gen. armii Jaruzelskiego o powołaniu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego i wprowadzeniu od godz. 0.00 stanu wojennego. Dotychczas w historii Polski taka sytuacja nie zaistniała.
Przychodzą z KWMO Olsztyn decyzje odnośnie powołania rezerw do WSO Szczytno i posterunków MO w naszym rejonie. Wszędzie wyczuwa się powagę chwili. Około 8.00 urywam się do domu, gdzie powiadamiam Helenkę i babcię Jadzię o wprowadzeniu stanu wojennego. Wszyscy razem słuchamy o 8.00 komunikatu radiowego powtórzonego z godz. 6.00. Komunikat jest nadawany co godzina. Helenka i babcia są bardzo zmartwione, moja żona ma łzy w oczach.
Po kilku godzinach wracam do Nidzicy. W komisariacie spory ruch – przychodzą i są przywożeni pierwsi rezerwiści. W godzinach popołudniowych około 100 rezerwistów zostało zawiezionych transportem WSO do Szczytna. Natomiast o 17-tej zawiozłem do Olsztyna samochodem z „Izolacji” grupę 18 rezerwistów do pułku manewrowego przy KWMO Olsztyn. Powrót o 22.00, a potem służba od 23.00 do 2.00 w PZZ w Nidzicy wraz z dwoma rezerwistami.
14.12.1981 / poniedziałek /
Dalszy ciąg ściągania rezerwistów dla WSO Szczytno i pułku manewrowego. W godzinach przedpołudniowych przeprowadzam z grupą rezerwistów szkolenie z tematu „Środki przymusu stosowane przez MO”.
W południe pojechałem na dwie godziny do domu. Po powrocie około 21.00 zawiozłem 10 rezerwistów do Olsztyna. Samochód „Nysa” był z Centrali Nasiennej, nie ogrzewany, a na zewnątrz mróz, zmarzłem. Powrót późno w nocy. Na całej trasie E-81 pusto, bardzo mało prywatnych samochodów. W Olsztynie podczas godziny milicyjnej od 22.00 pustki, wszędzie patrole milicji.
15.12.1981 / wtorek /
Do południa przeprowadziłem szkolenie z rezerwą posterunków i ORMO z tematu „ Użycie broni, składanie i rozkładanie PM-43 i P-64 „.
Po szkoleniu i obiedzie byłem w domu na dwie godziny. Marcinek gdy zobaczył mnie w mundurze z bronią u pasa także założył sobie swój pasek z dziecięcym pistolecikiem i próbował mnie naśladować. Dzieci czują się dobrze. Helenka wychodzi z e starszym synkiem na dwór, na sanki, a śniegu jak na tę porę roku jest bardzo dużo.
Po powrocie kpt. G. oznajmił mi, że zostaję dowódcą rezerwistów z posterunków. Jest ich w obecnej chwili 17, z Janowa, Kozłowa i Janowca. Wszyscy przeważnie po podstawowym wykształceniu, nieliczni po Zasadniczej Szkole Rolniczej.
Wieczorem rozpoczęło się internowanie pięciu nidzickich działaczy „Solidarności”, w tym trzech z Farum. Natomiast przewodniczący Solidarności M. podpisał zobowiązanie i został zwolniony.
Po południu spotkanie z Prokuratorem Z. Na temat nowych dekretów i ich stosowania. W trakcie spotkania interwencja w sklepie SDH, gdzie wybuchła awantura przy dostawie wyrobów futrzarskich. Pojechaliśmy na miejsce z S. i B. Okazało się, że konwojent chciał zatrzymać jeden kożuch dla siebie i zapłacić pieniądze. Grupie ludzi oczekujących w kolejce powiedzieliśmy, że sprzedaży dzisiaj nie będzie, a dalsze decyzje podejmie komisarz wojskowy /mjr/. Trzeba podkreślić dużą dyscyplinę ludzi, którzy po usłyszeniu tej informacji zaczęli się rozchodzić bez większego szemrania, nie tak jak było dawniej, a niektórzy nawet głośno chwalili takie działanie MO.
16.12.1981 / środa /
Rano w dolnych pomieszczeniach KMO spora grupa ludzi. Okazało się, że to wczorajsi kolejkowicze, którzy złamali przepisy dotyczące godziny milicyjnej ustawiając się w kolejce przed godziną 6.00. Wszyscy zostali później doprowadzeni w trybie doraźnym do Kolegium ds. wykroczeń i skazani na zapłacenie grzywny, przeciętnie po 2.500 złotych.
Internowanych wczoraj działaczy Solidarności zawieziono do aresztu KWMO w Olsztynie. W Nidzicy jak na razie spokój, w godzinach wieczorowo-nocnych znajdowano jakieś ulotki, ale nie ustalono źródła. Później fałszywy alarm o rzekomym strajku w PBROL w Nidzicy.
17.12.1981 / czwartek /
Samochodem z miejscowego STW i z trzema rezerwistami pojechałem do jednostki wojskowej w Muszakach po łóżka z wyposażeniem. Przy okazji wpadłem do domu. Marcinek bardzo się ucieszył gdy mnie zobaczył, wołał tata, tata i zaraz przypinał sobie pistolecik do pasa. Po południu powrót do Nidzicy.
Wieczorem kolejna, mrożąca krew w żyłach wiadomość. W kopalni „Wujek” doszło do przelewu krwi, około 50 milicjantów rannych, użyto broni, 7 osób zabitych i 39 rannych wśród osób cywilnych. Podobne zajścia w Gdańsku, rany i obrażenia odniosło 164 osoby cywilne i 160 milicjantów. Ciężki dzień zakończony o 0.00 zwyczajowym przyjęciem i wydawaniem broni.
18.12.1981 / piątek /
Dzisiaj pierwszy raz wysyłam rezerwistów na przepustki. Wyczuwam w sobie już pierwsze oznaki znużenia tą sytuacją i pragnienie powrotu do normalności to jest do codziennych powrotów i pobytu z rodziną , a nie przypadkowych, urywanych wyjazdów do domu. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że do powrotu do normalnej sytuacji jeszcze daleka droga. Prawdopodobnie najgorzej będzie w święta, gdy przyjdzie je spędzać poza domem.
W komisariacie pełno ludzi o każdej porze dnia i nocy. Oprócz tego w dzień prowadzone są jeszcze prace remontowe. Wszędzie słychać stuki i trzaski. Brakuje często wody na II piętrze i są trudności z umyciem się. Po obiedzie próbowałem uruchomić samochód, ale nic z tego, akumulator kręcił, ale silnik nie zapalił. Po około pół godziny zrezygnowałem i pojechałem do Muszak z sekretarzem KG PZPR w Janowie.
W domu nareszcie się wykąpałem i spędziłem dwie bardzo przyjemne godziny w gronie rodzinnym. Z powrotem wróciłem pociągiem.
Wieczorem na świetlicy wyświetlono nam film pt. „Samotnik”, dość ciekawy, wartka akcja z happy endem. Dzień zakończony grą w tenisa stołowego. Kładę się spać około 1.00 w nocy. Na dworze mróz, około –17 st.C.
19.12.1981 / sobota /
Z samego rana wysłałem czterech rezerwistów na przepustki. Na dworze zima na całego, śnieg nie znikł nawet na jeden dzień począwszy od pierwszych dni grudnia. Chodzę już od trzech dni w mundurze moro, jest wygodniejszy od munduru służbowego. Musiałem dzisiaj zdrowo ochrzanić dwóch rezerwistów, którzy wczoraj wrócili ze służby trochę po wódce, ale muszę przyznać, że jak do tej pory dyscyplina wśród rezerwistów jest dobra, choć zdarzają się wyjątki.
Są trudności z nabyciem gazet. Wychodzą tylko: „Trybuna Ludu”, „Żołnierz Wolności” i „Gazeta Olsztyńska, a od dzisiaj „Dziennik Ludowy”. Funkcjonują tylko pierwsze programy TV i Radia.
Po obiedzie jak zwykle pojechałem do Muszak. Po dobrym naładowaniu akumulatora przez całą noc Fiat 126P zapalił od razu. W domu wszystko w porządku, kury się niosą, było dziś 6 jaj. Zawiozłem jeszcze mięso do wędzenia do N. W drodze powrotnej, za Modłkami wpadłem w poślizg. Na szczęście wyszedłem z niego bez większego szwanku.
Wieczorem ogłoszono, że w większości województw skraca się godzinę milicyjną tj. od 23.00 do 5.00. W Gdańskim jedynie obowiązuje od 20.00 do 6.00. Po kolacji film na świetlicy „Cena strachu” , dość przeciętny, miejscami dłużyzny i niezbyt atrakcyjny koniec.
20.12.1981 / niedziela /
Druga niedziela stanu wojennego. Po obiedzie pojechałem do domu. We wsi, na górce z trudem, przy pomocy dwóch usłużnych sąsiadów, przejechałem przez śnieg i wprowadziłem samochód do garażu, akurat na liczniku wybiło 40 tys. km .Powrót pociągiem.
Po powrocie jeden z rezerwistów przywiózł trochę „gorzelniaka”, następnie G. zaprosił mnie do brydża. Grałem z M., ale niezbyt dobrze mi szło.
21.12.1981 / poniedziałek /
Z samego rana mam dobry humor, który opuścił mnie dopiero wieczorem. Mam trochę kaca. Po południu jak zwykle do Muszak, gdzie zawiózł mnie Irek R.
W domu wzięliśmy z Helenką Marcinka i poszliśmy z sankami na spacer. Wróciłem do Nidzicy autobusem o 17-tej. Po powrocie nic ciekawego, to co zwykle. Kupiłem od rezerwisty M. rajstopy damskie za 280 zł i zawiozłem małżonce. W domu przychodzą pierwsze kartki świąteczne.
22.12.1981 / wtorek /
Ustawialiśmy kolejkę w sklepie rybnym, nawet szybko to poszło, ludzie byli zadowoleni, jedna starsza pani życzyła nam 100 lat życia. Przy okazji kupiłem trzy nieduże karpie. Potem zakupy w naszym bufecie. Nabyłem konserwy wieprzowe/Pek/, boczek, szynkę wędzoną i z puszki.
Do domu około 21.00 zawiózł mnie Irek radiowozem, który przyjechał też po mnie rano następnego dnia.
23.12.1981 / środa /
Dzień jak co dzień, wieczorem brydż z kierownikiem, komisarzem i jego zastępcą. W święta podzieliliśmy się z Tadkiem P. służbą po 24 godziny. Do Muszak zawiózł mnie radiowóz z Janowa, a z powrotem do Nidzicy swoim.
24.12.1981 / czwartek – wigilia /
Rano przyjechałem maluchem do domu. W domu wziąłem Marcinka i poszliśmy na sanki, przy okazji byliśmy w sklepie i kupiliśmy szampana na kartki oraz kiełbasę suszoną /po 200 zł za 1kg/ oraz herbatę ekspresową. W Ośrodku Zdrowia byliśmy z Helenką na imieninach pielęgniarki Ewy P.. Było wino, kawa i ciasto. Po powrocie do domu wielka radość dla Marcina, wspólne ubieranie choinki, wysokiej aż do sufitu.
Wigilijna kolacja, dzielenie się opłatkiem i spożywanie świątecznych potraw, była kapusta z grzybami, pierogi z grzybami i smażony karp. Po kolacji wyszedłem do garażu i przebrałem się za Mikołaja. Miałem maskę i dlatego Marcin nie poznał mnie, ale się nie bał, tylko się przywitał. Otrzymał budownictwo, a Marek grzechotkę. To był bardzo przyjemny wieczór.
Słuchając publikatorów odnośnie przyjmowania przez Polaków paczek skąd się da i ile się da dochodzę do bardzo smutnych wniosków, a jednocześnie nasuwa się refleksja, że ci którzy nas obdarowują żyją niekiedy gorzej od nas. Na przykładzie naszej rodziny stwierdzamy, że zaopatrzenie tegoroczne w święta w artykuły żywnościowe jest nawet lepsze niż w ubiegłych latach. Brakuje tylko pomarańczy, cytryn, orzechów i rodzynek, ale poza tym mamy drób, indyka, kiełbasę suszoną, szynkę konserwową i wędzoną, polędwicę i boczek.
25.12.1981 / piątek I dzień Świąt /
O 7-mej byłem już w Nidzicy. Połowę rezerwistów, to jest tych co nie mieli służby, puściłem do domu. Prawie przez cały dzień szukaliśmy jednego z milicjantów, który miał jeździć radiowozem, a nie stawił się do służby. Po południu było dużo rezerwistów ze Szczytna powracających z przepustek, prawie wszyscy podchmieleni. Moi też chodzili podpici. Nie wiem czy ktoś był w tym dniu całkowicie trzeźwy w komisariacie, nie wyłączając piszącego te słowa.
26.12.1981 / sobota II dzień Świąt /
Cały dzień i cała noc spędzona w domu w gronie rodzinnym. Przed południem wyszliśmy z Marcinkiem na sanki, ale była kiepska pogoda, padał śnieg. Byliśmy na miejscowym, starym cmentarzu. Smutny widok, z ładnego i dzikiego parku zrobiło się tam jedno wielkie pobojowisko, powywracane i pościnane drzewa tworzą swoisty krajobraz po bitwie.
W domu bardzo ciepło, palacz O. nie oszczędza węgla. Pali ile wejdzie do pieca, bardzo uparty człowiek, nie można mu nic przetłumaczyć.
27.12.1981 / niedziela /
Obudziłem się dość późno, bo o 7.00. Na dworze pełno śniegu. Musiałem sporo odgarnąć żeby móc wyjechać na drogę. W czasie jazdy do Nidzicy zimowe przygody. Przed Grzegórzkami zakopałem się w śniegu i nie mogłem przez prawie pół godziny się wydostać. Z naprzeciwka jechał także maluchem jeden z L., który też nie mógł mi pomóc, dopiero jak od strony Nidzicy przyjechał samochód wojskowy to dwóch żołnierzy i L. popchnęli mnie i jakoś wyjechałem z zaspy. W Grzegórzkach przedzwoniłem do komisariatu i poprosiłem kierowcę, żeby wyjechał po mnie. Dobrze zrobiłem, gdyż po trzech kilometrach znów się wkopałem. Akurat przyjechali milicyjnym fiatem i wypchnęli mnie, wtedy dopiero dojechałem do miasta.
28.12.1981 / poniedziałek /
O 11-tej pojechałem do domu, zjadłem obiad i popracowałem fizycznie przy odśnieżaniu drogi od garażu do drogi wiejskiej. Taki wysiłek fizyczny dobrze robi na psychikę.
W telewizji pomyślna wiadomość – w kopalni „Piast” pozostała część załogi (około 1100 osób) przebywająca pod ziemią, wyjechała na powierzchnię. Niezbyt miła wypowiedź Reagana na temat obecnej sytuacji w Polsce, zapowiedź restrykcji wobec naszego kraju wywołuje pewne obawy wśród ludzi.
W domu Marcinek trochę chory, wymiotował i poszedł wcześnie, jak dla niego, spać już około 17-tej. Dzieci często się przeziębiają , jest to prawdopodobnie skutkiem ciągłych zmian temperatury, w dzień i wieczorem ciepło, a nad ranem zimno w mieszkaniu, co jest winą palacza. Marek już od dwóch dni w chodziku, próbuje się poruszać. Zrobiliśmy z Helenką litr ajerkoniaku i napisaliśmy pocztówki noworoczne dla rodziny.
29.12.1981 / wtorek /
Dzień jak co dzień spędzony od rana w KMO na codziennej bieganinie. Przed kolacją jeszcze brydż. Zwolniłem jednego z rezerwistów z uwagi na gruźlicę płuc. Niestety musiałem ukarać 1 tygodniem ZOK rezerwistę za samowolne wyjechanie na przepustkę.
30.12.1981 / środa /
Dzień i noc spędzona w gronie rodzinnym. Wyszliśmy z Helenką i dziećmi na dwór, na sanki. Mareczek był pierwszy raz na dworze od dłuższego czasu. Noc była bardzo ciężka, gdyż Marcinek się rozchorował, bolał go brzuszek. Mareczek też nie spał.
31.12.1981 / czwartek /
Ostatni dzień roku, roku bardzo trudnego i ciężkiego, obfitującego w wydarzenia. Ten cały dzień spędziłem w pomieszczeniach komisariatu. Gdzieś około 10-tej przyjechała Helenka z Marcinkiem, przyjechali do Nidzicy pogotowiem ratunkowym, gdyż Marcin był chory, badała go dr T. Na szczęście poczuł się już znacznie lepiej. Odwiozłem ich do domu i potem znów na komisariat.
Po kolacji brydż, a przed północą w kilka osób wypiliśmy po parę kieliszków wódki, następnie M. postawił szampana i tym sposobem powitaliśmy Nowy Rok. Po północy kilka godzin brydża przeplatanego alkoholem i tylko dwie godziny snu.
01.01.1982 / piątek /
Do domu przyjechałem przed południem, droga do Muszak dobra, prawie czarna nawierzchnia. Najgorszy odcinek to droga prowadząca w głąb wsi, dwa razy stawałem, musieli mnie popychać. W domu wspólnie z Helenką i babcią Jadzią wypiliśmy szampana i oglądaliśmy telewizję.
02.01.1982 / sobota /
Większość zakładów pracy ma wolną sobotę. My nie mamy żadnych świąt ani wolnych sobót, cały czas służba 24x24 godz.
Od rana jestem w KMO. Wyjeżdżając z domu widziałem, że mama Helenki jest chora, chyba coś z żołądkiem. Wieczorem byłem na kolacji u R. W jego domu.
03.01.1982 / niedziela /
Dzień i noc spędzona w domu. Mama czuje się już lepiej, prawdopodobnie zjadła niezbyt świeżą pasztetówkę. Marcinek dostaje zastrzyki, co jest wielkim przeżyciem nie tak dla niego jak dla babci i Helenki.
04.01.1982 / poniedziałek /
Kolejna doba w komisariacie. Po południu brydż, a po kolacji omawialiśmy z G. sprawę zmniejszenia godzin służby dla milicjantów. Zeszliśmy z 12 na 10 godzin dziennie. Rezerwiści zaczynają się trochę buntować z uwagi na zbyt, ich zdaniem, słabe posiłki.
05.01.1982 / wtorek /
Od wczorajszego dnia robi się coraz cieplej, śnieg topnieje, drogi czarne, temperatury dodatnie.
Cała doba w domu. Do obiadu bawiłem się z dziećmi, później naprawiłem prodiż i słuchałem przez godzinę Chopina w pokoju na dole.
Rozpoczął się proces Macieja Szczepańskiego, E. Patyka i innych. Otrzymałem pierwszy w tym roku numer „W służbie narodu”.
Dzieci poszły bardzo późno spać. Marcinek płakał, nie mógł długo zasnąć, zasnął dopiero z babcią. Mareczek zasnął jeszcze później, gdzieś około 24-tej. Dostaliśmy list od Wandy. Wszystko w porządku, tylko Zbyszek jest chory.
06.01.1982 / środa /
Od rana powróciła zima i to ta ostra, z zadymkami. Droga jeszcze była przejezdna i jakoś dojechałem do Nidzicy. Na miejscu dowiedziałem się, że mam jechać w czwartek do Olsztyna, do wydziału kadr KWMO i wziąć ze sobą dwa zdjęcia, życiorys i zaświadczenie lekarskie. To wszystko jest związane z moim awansem na nowe, wyższe stanowisko.
Znów trzeba było zwolnić jednego z rezerwistów, który jako jedyny pracownik był niezbędny do prowadzenia gospodarstwa rolnego.