20.08.2006 / niedziela / ok. 50 km
Trasa: Jakuszyce-Polana, Orle, przejście graniczne Orle-Jizerka, Chatka Górzystów, Rozdroże pod Cichą Równią, Zwalisko, Zakręt Śmierci, Zbójeckie Skały, Piechowice, Sobieszów, Cieplice, ul. Głowackiego
Ranek pochmurny, niezbyt zachęcający do jazdy rowerem, ale ja już się zdecydowałem. Około 9.50 na dworcu PKP w Jeleniej Górze uprzejmy kierowca PKS pozwala umieścić rower w luku bagażowym i w ten sposób docieram po 70 minutach, bez najmniejszego wysiłku, do Jakuszyc. Pomimo wakacyjnej niedzieli niezbyt wielu turystów, prawdopodobnie odstraszyła ich niekorzystna prognoza. Jadę trasą na Orle, którą nota bene przemieszczałem się zimą na nartach biegowych. W schronisku kilkanaście osób, w tym kilku rowerzystów, a największym powodzeniem cieszy się Lwóweckie piwo po 4 złote. Niektórzy z turystów łączą rekreację ze zbieraniem grzybów, które pojawiły się po ostatnich opadach deszczu. Następny etap to granica polsko-czeska na rzece Jizerka i drewniany most graniczny umożliwiający przejście turystyczne i dojście do oddalonej o 2 kilometry czeskiej miejscowości – Jizerka. Robię kilka zdjęć na przejściu i bezowocnie próbuję znaleźć jakieś grzyby.
Na trasie do Chatki Górzystów napotykam na przeszkody terenowe w postaci dwóch zawalonych przez ostatnią powódź mostków, na szczęście są to małe, płytkie rzeczki i można je pokonać, przedostając się na drugą stronę w węższych miejscach. Oprócz mnie dokonuje tego wielu rowerzystów.
W Chatce, jak się później zorientowałem było z soboty na niedzielę przyjęcie weselne, o czym świadczyły dwa duże drewniane stoły zastawione wszelkim jadłem i alkoholem. Rewelacją były posiłki i ceny, kiełbasa z rusztu z dodatkami oraz wieloskładnikowa sałatka to wydatek zaledwie 6 złotych, a w dodatku podane na normalnym talerzu, a nie papierowym czy plastikowym, a jak dodam, że przy konsumpcji towarzyszył mi śpiew przy akompaniamencie gitary w wykonaniu jednego z weselnych gości, to poczułem się jakbym był w renomowanej restauracji a nie w skromnym schronisku, w dodatku pozbawionym prądu.
Dobrze zaopatrzony jadę dalej i docieram po dość ciężkim odcinku trasy do Rozdroża pod Cichą Równią. Tam zakładam kurtkę przeciwdeszczową, chociaż nie mam wrażenia chłodu, ale to złudne i łatwo o przeziębienie. Trasy, którymi się przemieszczam są różne, niektóre, chociaż oznaczone jako rowerowe to raczej są przeznaczone dla ekstremalnych rowerzystów, mnóstwo kamieni, miejscami trzeba po prostu prowadzić rower.
Większość z rowerzystów ceni wygodę i dlatego na tych odcinkach prawie, bo za wyjątkiem jednego, nie spotykam innych cyklistów, ale za to sporo pieszych turystów.Przy zniszczonej przez ostatnią powódź drodze między Piechowicami a Szklarską Porębą jedna pani sprzedaje grzyby, ale ceny ma, zdecydowanie, europejskie. Tekturowy talerzyk z prawdziwkami kosztuje u niej 20 zł. Przejeżdżam przez Piechowice i zwracam uwagę co uczyniła tej miejscowości spokojna w tej chwili rzeka Kamienna, gdy się to obserwuje z zewnątrz, szczególnie gdy woda już opadła, nie widać wielkich zniszczeń, ale to tylko pozory. Około godz.16.30 wracam do moich ukochanych kobiet.
Trasa: Jakuszyce-Polana, Orle, przejście graniczne Orle-Jizerka, Chatka Górzystów, Rozdroże pod Cichą Równią, Zwalisko, Zakręt Śmierci, Zbójeckie Skały, Piechowice, Sobieszów, Cieplice, ul. Głowackiego
Ranek pochmurny, niezbyt zachęcający do jazdy rowerem, ale ja już się zdecydowałem. Około 9.50 na dworcu PKP w Jeleniej Górze uprzejmy kierowca PKS pozwala umieścić rower w luku bagażowym i w ten sposób docieram po 70 minutach, bez najmniejszego wysiłku, do Jakuszyc. Pomimo wakacyjnej niedzieli niezbyt wielu turystów, prawdopodobnie odstraszyła ich niekorzystna prognoza. Jadę trasą na Orle, którą nota bene przemieszczałem się zimą na nartach biegowych. W schronisku kilkanaście osób, w tym kilku rowerzystów, a największym powodzeniem cieszy się Lwóweckie piwo po 4 złote. Niektórzy z turystów łączą rekreację ze zbieraniem grzybów, które pojawiły się po ostatnich opadach deszczu. Następny etap to granica polsko-czeska na rzece Jizerka i drewniany most graniczny umożliwiający przejście turystyczne i dojście do oddalonej o 2 kilometry czeskiej miejscowości – Jizerka. Robię kilka zdjęć na przejściu i bezowocnie próbuję znaleźć jakieś grzyby.
Na trasie do Chatki Górzystów napotykam na przeszkody terenowe w postaci dwóch zawalonych przez ostatnią powódź mostków, na szczęście są to małe, płytkie rzeczki i można je pokonać, przedostając się na drugą stronę w węższych miejscach. Oprócz mnie dokonuje tego wielu rowerzystów.
W Chatce, jak się później zorientowałem było z soboty na niedzielę przyjęcie weselne, o czym świadczyły dwa duże drewniane stoły zastawione wszelkim jadłem i alkoholem. Rewelacją były posiłki i ceny, kiełbasa z rusztu z dodatkami oraz wieloskładnikowa sałatka to wydatek zaledwie 6 złotych, a w dodatku podane na normalnym talerzu, a nie papierowym czy plastikowym, a jak dodam, że przy konsumpcji towarzyszył mi śpiew przy akompaniamencie gitary w wykonaniu jednego z weselnych gości, to poczułem się jakbym był w renomowanej restauracji a nie w skromnym schronisku, w dodatku pozbawionym prądu.
Dobrze zaopatrzony jadę dalej i docieram po dość ciężkim odcinku trasy do Rozdroża pod Cichą Równią. Tam zakładam kurtkę przeciwdeszczową, chociaż nie mam wrażenia chłodu, ale to złudne i łatwo o przeziębienie. Trasy, którymi się przemieszczam są różne, niektóre, chociaż oznaczone jako rowerowe to raczej są przeznaczone dla ekstremalnych rowerzystów, mnóstwo kamieni, miejscami trzeba po prostu prowadzić rower.
Większość z rowerzystów ceni wygodę i dlatego na tych odcinkach prawie, bo za wyjątkiem jednego, nie spotykam innych cyklistów, ale za to sporo pieszych turystów.Przy zniszczonej przez ostatnią powódź drodze między Piechowicami a Szklarską Porębą jedna pani sprzedaje grzyby, ale ceny ma, zdecydowanie, europejskie. Tekturowy talerzyk z prawdziwkami kosztuje u niej 20 zł. Przejeżdżam przez Piechowice i zwracam uwagę co uczyniła tej miejscowości spokojna w tej chwili rzeka Kamienna, gdy się to obserwuje z zewnątrz, szczególnie gdy woda już opadła, nie widać wielkich zniszczeń, ale to tylko pozory. Około godz.16.30 wracam do moich ukochanych kobiet.