poniedziałek, 23 sierpnia 1993

Góry Sowie 1993

1993-08-22 / niedziela/ 155,5 km

Statystyka:cz.jazdy - 9 godz 31 min przec.szybk. - 16,33 km/godz max szybko - 54,3 km/g

Wleń------Jelenia Góra-------Marciszów - Kamienna Góra - Czarny Bór – Kochanów – Mieroszów – Golińsk – MezimestilCz/ - Broumov - Otowice- TłumaczówIPL/ - Nowa Ruda – Jugów - Przełęcz Jugowska – Pieszyce - Walim-Jedlina Zdrój -Wałbrzych Miasto/PKP/--------Jelenia Góra - Wleń

Wyjeżdżam wcześnie rano pociągiem do Jeleniej Góry, potem przesiadka na pociąg do Wrocławia. Wysiadam w Marciszowie, wsiadam na rower i rozpoczynam właściwą wyprawę. Jadę przez Kamienną Górę, Czarny Bór, Kochanów i Mieroszów do Golińska, gdzie przekraczam granicę nowo wybudowanym przejściem. W pierwszej czeskiej miejscowości - Mezimesti kupuję Jelinka /alkohol/ za 32 Kc. i jadę dalej. Krótki postój w czeskim miasteczku Broumov, nic ciekawego do oglądania. W Tłumaczowie znów nowe przejście graniczne, w ten sposób te dwa przejścia znacznie skracają Polakom drogę, na przykład z Mieroszowa do Nowej Rudy. W tym mieście posilam się i piję kawę. Od Jugowa zaczynają się właściwie Góry Sowie /najstarsze góry w Polsce/ i zaczyna się wspinaczka aż do Przełęczy Jugowskiej /805 m.n.pm./ Ten podjazd wycisnął ze mnie niezłe poty, tym bardziej, że jest bardzo ciepło. Odpoczywam w schronisku "Zygmuntówka". Potem długi, szybki zjazd do Pieszyc i znów ciężki podjazd do przełęczy Walimskiej, który zmusza do prowadzenia roweru, na szczęście trochę odpocząłem podczas zjazdu do Jedliny. Bardzo zmęczony wjeżdżam na stację PKP w Wałbrzychu /Miasto/ i tu robię błąd, pije jakiś gazowany, słodki napój, który rozkłada mnie całkowicie. Ledwo wsiadam do pociągu i staram się gdziekolwiek usiąść. Mam bardzo złe samopoczucie, jest mi niedobrze i odczuwam wielkie znużenie. W Jeleniej Górze okazuje się, że nie mam już pociągu i muszę jechać do Wlenia rowerem. Jadę w trudnych warunkach, gdyż jest ciemno, a mam słabe światełko i w dodatku lekko kropi. Wbrew obawom ten odcinek do Wlenia orzeźwił mnie, złapałem przysłowiowy drugi oddech i szczęśliwie dotarłem do domu. W ten, nie do końca zamierzony, sposób przejechałem prawie 160 kilometrów w ciągu jednego dnia, co jest moim nowym rekordem, którego nie wiem czy kiedykolwiek pobiję.

czwartek, 12 sierpnia 1993

Spindlerovy Młyn /Czechy/ - 1993

1993-08-12 / czwartek / 109 km

Statystyka: cz.jazdy - 7 godz 43 min przec.szybk. -14,13 km/godz max szybko - 52,4 km/g

Wleń-------Szklarska Poręba Górna - Jakuszyce - Harrachov/Cz/ - Rokytnice - Spindlerovy Młyn - Przełęcz Karkonoska - Podgórzyn - Sobieszów - Cieplice - Jelenia Góra - Wleń

Do Szklarskiej Poręby pociągiem, z przesiadką w Jeleniej Górze. Stamtąd już na rowerze, wspinając się do Jakuszyc, gdzie przekraczam granicę. Kawałek zjazdu - Harrachow i potem skręcam na lewo. Jadę teraz wzdłuż rzeki Izery w kierunku na Rokytnice. Przyjemna droga, dość pustawo, urozmaicony krajobraz. Za Rokytnicami, w hotelu "Rezek" posilam się i zjeżdżam z asfaltowej drogi na typowy szlak turystyczny, jak się później przekonałem bardziej odpowiedni dla pieszych niż rowerzystów. Ten szlak niebieski, prowadzący do zapory na Łabie w Szpindlerowym Młynie, okazał się bardzo trudną drogą, często musiałem prowadzić swój pojazd. Spindlerowy Młyn, spora miejscowość turystyczna, odpowiednik naszego Karpacza lub Szklarskiej, dobra infrastruktura turystyczna. Sama tama, dla człowieka, który mieszka parę kilometrów od zapory pilchowickiej, nie sprawia odpowiedniego wrażenia, jest po prostu przynajmniej dwa razy mniejsza. Korzystam z miejscowego wyciągu krzesełkowego za 135 kcl i wjezdżam na górę Medwedin /1235 m/. Powrót w ten sam sposób. Od Spindlerowgo Młyna znów pod górę, ale już normalną, asfaltową drogą do granicznej Przełęczy Karkonoskiej. Po czeskiej stronie schronisko "Spindlerovka Bouda" z dużym parkingiem, gdzie turyści mogą dotrzeć samochodami, a po polskiej stronie schronisko "Przyjaźń", gdzie można dojść tylko na piechotę, chociaż istnieje droga, niestety zamknięta dla ruchu. Przechodząc z jednego schroniska do drugiego mimowolnie przekraczam niezbyt legalnie granicę /brak formalnego przejścia! i odnoszę wrażenie, że nie jestem w tym osamotniony. Od przełęczy zjeżdżam w dół zamkniętą dla ruchu, oprócz służb granicznych, zaniedbaną drogą "sudecką", na której trzeba uważać, gdyż pełno w niej dziur. Powrót do domu przez Podgórzyn, Sobieszów, Cieplice i Jelenią Górę.