1993-08-22 / niedziela/ 155,5 km
Statystyka:cz.jazdy - 9 godz 31 min przec.szybk. - 16,33 km/godz max szybko - 54,3 km/g
Wleń------Jelenia Góra-------Marciszów - Kamienna Góra - Czarny Bór – Kochanów – Mieroszów – Golińsk – MezimestilCz/ - Broumov - Otowice- TłumaczówIPL/ - Nowa Ruda – Jugów - Przełęcz Jugowska – Pieszyce - Walim-Jedlina Zdrój -Wałbrzych Miasto/PKP/--------Jelenia Góra - Wleń
Wyjeżdżam wcześnie rano pociągiem do Jeleniej Góry, potem przesiadka na pociąg do Wrocławia. Wysiadam w Marciszowie, wsiadam na rower i rozpoczynam właściwą wyprawę. Jadę przez Kamienną Górę, Czarny Bór, Kochanów i Mieroszów do Golińska, gdzie przekraczam granicę nowo wybudowanym przejściem. W pierwszej czeskiej miejscowości - Mezimesti kupuję Jelinka /alkohol/ za 32 Kc. i jadę dalej. Krótki postój w czeskim miasteczku Broumov, nic ciekawego do oglądania. W Tłumaczowie znów nowe przejście graniczne, w ten sposób te dwa przejścia znacznie skracają Polakom drogę, na przykład z Mieroszowa do Nowej Rudy. W tym mieście posilam się i piję kawę. Od Jugowa zaczynają się właściwie Góry Sowie /najstarsze góry w Polsce/ i zaczyna się wspinaczka aż do Przełęczy Jugowskiej /805 m.n.pm./ Ten podjazd wycisnął ze mnie niezłe poty, tym bardziej, że jest bardzo ciepło. Odpoczywam w schronisku "Zygmuntówka". Potem długi, szybki zjazd do Pieszyc i znów ciężki podjazd do przełęczy Walimskiej, który zmusza do prowadzenia roweru, na szczęście trochę odpocząłem podczas zjazdu do Jedliny. Bardzo zmęczony wjeżdżam na stację PKP w Wałbrzychu /Miasto/ i tu robię błąd, pije jakiś gazowany, słodki napój, który rozkłada mnie całkowicie. Ledwo wsiadam do pociągu i staram się gdziekolwiek usiąść. Mam bardzo złe samopoczucie, jest mi niedobrze i odczuwam wielkie znużenie. W Jeleniej Górze okazuje się, że nie mam już pociągu i muszę jechać do Wlenia rowerem. Jadę w trudnych warunkach, gdyż jest ciemno, a mam słabe światełko i w dodatku lekko kropi. Wbrew obawom ten odcinek do Wlenia orzeźwił mnie, złapałem przysłowiowy drugi oddech i szczęśliwie dotarłem do domu. W ten, nie do końca zamierzony, sposób przejechałem prawie 160 kilometrów w ciągu jednego dnia, co jest moim nowym rekordem, którego nie wiem czy kiedykolwiek pobiję.
poniedziałek, 23 sierpnia 1993
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz