poniedziałek, 21 czerwca 2010

Pogórze Izerskie 2010

20.06.2010 / niedziela / 94,5 km czas jazdy–6 godz. 1 min. przec. 15,6 km/godz

Trasa: Maciejówka – Cieplice – Wojcieszyce – Kromnów – Stara Kamienica – Nowa Kamienica – Grudza – Rębiszów – Mirsk – Karłowiec – Karłowice – Gryfów Śląski – Radoniów – Chmieleń – Pasiecznik – Rybnica – Jelenia Góra - Maciejówka

Bardzo chłodny jak na tę porę roku poranek, około 7 stopni, na szczęście nie zamierza padać. Wyjazd o 7.30. i szybka półgodzinna jazda do przystanku MZK przy zajezdni przy ul. Wolności, gdzie już czeka na mnie Czesław S. Po krótkim odpoczynku już razem jedziemy przez Cieplice do Wojcieszyc, dużej wsi, około 1000 mieszkańców, dużo nowych domów obok starych zabudowań. Zatrzymujemy się przy Kościele pod wezwaniem Świętej Barbary, jest niedziela, kilka minut przed mszą, sporo ludzi przed i w kościele. Parę minut poświęcamy na skupienie i modlitwę, robimy kilka zdjęć i dalej w drogę.

Trochę rowerowej wspinaczki i mała miejscowość Kromnów, dużo starych, opuszczonych domów, niektóre wystawione na sprzedaż. Gmina Stara kamienica zadbała o odpowiednie oznakowanie tras rowerowych i chyba nie tylko o to, gdyż mimo niedzieli zauważyliśmy, przejeżdżając przez stolicę gminy, otwarty punkt informacji turystycznej.

Około 11-tej jesteśmy w Mirsku - małym miasteczku, około 4 000 mieszkańców, niegdyś sporo zakładów pracy i klub piłki nożnej w III lidze. Po transformacj ustrojowej jak większość podobnych miasteczek mocno podupadło. Przed ratuszem rozmawiamy z będacym w naszym wieku mieszkańcem Mirska. Okazało sie, że mamy wspólne zainteresowania – wyprawy rowerowe i jazdę na nartach biegowych. Po wymianie doświadczeń opuszczamy te dość zaniedbane miasteczko.

W okolicach Karłowic przeprawiamy się na drugi brzeg Jeziora Złotnickiego korzystając z długiej kładki dla pieszych i rowerzystów. Dawniej, o tej porze, brzegi tegoż jeziora były okupowane przez mnóstwo ludzi, którzy przyjeżdżali tutaj na wypoczynek. Obecnie swoistym „signum temporis” jest wiele opuszczonych, częściowo zdewastowanych, domków campingowych. Na kładce trójka wędkarzy, jesteśmy akurat świadkami udanego połowu dużego, około 1 kg, szczupaka. Gratulujemy zdobyczy i już jesteśmy na drugiej stronie. Kilkaset metrów leśnej ścieżki, trudnej i stromej, co zmusza do zejścia z roweru.

Do Gryfowa wjeżdżamy od strony osiedla nowych, ładnych budynków, zbudowanych najczęściej za ciężko zapracowane pieniądze przez naszych „gastarbeiterów” w Niemczech lub Austrii. Przed ładnie odnowionym ratuszem w Gryfowie wystawa fotografii wszystkich pereł naszej Kotliny Jeleniogórskiej to jest zamków i pałaców. Wśród nich pamiętny dla mnie i Iwonki oraz Oli – pałac „Paulinum”, gdzie 14 października 2006 roku świętowaliśmy nasz ślub i chrzest naszego dziecka/ ten fragment musiałem odczytać Oli, która bardzo interesowała sie, co tata pisze /. Na rynku dość spory ruch, dużo ludzi łączy niedzielny spacer z obywatelskim obowiązkiem – uczestnictwa w wyborach Prezydenta Rzeczypospolitej. Natomiast niektórzy z mieszkańców wyglądali na bardzo „zmęczonych” na skutek nadużycia pewnych trunków.

Z Gryfowa do Jeleniej jechało się bardzo dobrze pomimo dużego ruchu samochodów i licznych motocykli. Droga w przeważającej części pozwala rowerzyście na swobodny zjazd, są tylko nieliczne podjazdy. Pewnego rodzaju ciekawostką geograficzno-administracyjną tej trasy jest fakt, że na długości około 25 kilometrów przejeżdża się przez pięć gmin / Gryfów Śląski, Lubomierz, Stara Kamienica, Jeżów Sudecki i Jelenia Góra /.
W domu jestem o 15.30, i pomimo sporego dystansu i dobrego tempa nie jestem zbytnio zmęczony. Pozostał nam jeszcze rodzinny spacer do naszego lokalu wyborczego, w którym Ola wrzuciła do urny nasze kartki do głosowania. A ja ? jak głosowałem ? No cóż – wybrałem młodość.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz