Zapiski stanu przedwojennego
27.03.1981 / piątek /
Kolejny dzień kryzysu ogólnonarodowego. W Warszawie rozpoczęcie rozmów pomiędzy Krajową Komisją Porozumiewawczą NSZZ „Solidarność” z Lechem Wałęsą a komisja rządową z Mieczysławem Rakowskim w sprawie wypadków w Bydgoszczy.
W sklepach pustki, poza octem, herbatą, zupami w proszku i chlebem praktycznie nic nie ma. Kupiliśmy wspólnie z Ryśkiem B. 170 kostek Bulionu po 0,5 zł. W szkole poza wykładami bardzo mało zajęć programowych. Na seminariach i ćwiczeniach trwa ożywiona dyskusja na wiecznie te same tematy. Wykładowcy są w równym stopniu zdezorientowani jak my. Ogólne oburzenie na akcję propagandową Solidarności szkalującą organa MO. Jednocześnie zadziwia przy tym bierność MSW i ogniw PZPR w sprawie dementowania tych oszczerstw. Jesteśmy praktycznie zdani na samych siebie.
Po obiedzie spotkanie członków egzekutyw ze wszystkich kompanii podchorążych z władzami uczelnianej organizacji PZPR. Spotkanie, rozpoczęte w sposób tradycyjny zagajeniem przez sekretarza odnośnie sprawy odpowiedniej informacji dla podchorążych, przeobraziło się w niekontrolowaną dyskusję pełną konkretnych zarzutów pod adresem naszych władz. Najbardziej bolące sprawy :
- wychodzenie przez I rocznik w mundurach poza szkołę
- urlopy na pisanie prac dyplomowych
- zabezpieczenie naszych rodzin przed ewentualnymi ekscesami za strony Solidarności
- bierność władz partyjnych i resortowych wobec trwającej nagonki na MO
- wypadki w Bydgoszczy
Po zebraniu dalszy ciąg dyskusji na sali sypialnej. Atmosfera jest bardzo napięta i nerwowa. Sprawę pogarsza fakt wstrzymania wolnych wyjść i przepustek.
28.03.1981 / sobota /
Rano dowiadujemy się, że rozmowy w Warszawie jeszcze trwają. Natomiast jest już gotowy raport ministra sprawiedliwości – Bafii dot. zajścia w Bydgoszczy. Obie strony zapoznają się z nim. Z niewiadomych przyczyn raport ten nie został dotychczas opublikowany i pokazany narodowi.
W uzupełnieniu do wczorajszego dnia : w godzinach 8-12 odbył się w strajk ostrzegawczy. W Szczytnie słychać było syreny na początku i na koniec strajku.
Po obiedzie odbyło się zebranie partyjne naszej OOP-5, na którym był obecny dowódca kompanii kpt. Ryszard W. Na zebraniu sekretarz Zdzisław K. złożył sprawozdanie ze spotkania w dniu wczorajszym. W trakcie dyskusji wystąpił Edmund G., który zarzucił organizacji partyjnej oraz jej władzom bezczynność, brak zebrań i aktualnych informacji. Następnie wystąpił Ryszard B., który zażądał aby na następne zebranie przybył sekretarz zakładowy L., który powinien odpowiedzieć na szereg pytań dotyczących naszej egzystencji w szkole. Po zebraniu krótki mecz w piłkę nożną.
Od 16-tej przyjąłem służbę dyżurnego kompanii. Atmosfera nie najlepsza, wstrzymane są przepustki i wyjścia, a warta wzmocniona, uzbrojona w broń długą i krótką. O 17-tej kolacja w kasynie, jak na razie bufet dobrze zaopatrzony. W trakcie mojej nieobecności dzwoniła Helenka, przekazała informację, że jest już w domu po powrocie ze szpitala i żebym się nie martwił. Po tej wiadomości „spadł mi kamień z serca”.
29.03.1981 / niedziela /
Jedna z nielicznych niedziel spędzonych przeze mnie przymusowo w szkole. Do 12-tej spałem. Potem miałem służbę do 16.30. Rozpoczęło się IX Plenum KC PZPR. Wszyscy oczekują jakichkolwiek zmian i decyzji.
30.03.1981 / poniedziałek /
Wczoraj nad ranem zakończyło się IX Plenum. Brak zmian w kierownictwie, planowany zjazd PZPR na 20 lipca. Ogólnie obrady tego plenum zawiodły trochę nasze oczekiwania. Dzisiaj zostały podjęte rozmowy KKP NSZZ Solidarność z komisją rządową. Wszyscy z olbrzymim zainteresowaniem oczekują na ich rezultat. O 19.30 ogłoszono komunikat Solidarności o zawieszeniu strajku powszechnego, wcześniej proklamowanego na wtorek. Jest to rozwiązanie połowiczne i nie spełniające w pełni naszych oczekiwań.
W dalszym ciągu trwają dyskusje na zajęciach, np.: na seminarium sprawdzającym z Ruchu Drogowego wykładowca spytał tylko dwóch, w tym mnie /3+/, a resztę czasu przedyskutowano. To czego nie brakuje nam obecnie w tej szkole to snu, śpi się po kilkanaście godzin na dobę. Wieczorem próbowałem bezskutecznie dodzwonić się do domu, ale linia była chyba uszkodzona.
31.03.1981 / wtorek /
Na seminarium z organizacji i zarządzania pisaliśmy aż dwie kartkówki. Sytuacja na zajęciach zaczyna pomalutku wracać do normy, ciekawe na jak długo. Podchorąży W. wracając z przepustki poinformował mnie o jakiejś akcji strajkowej podjętej podobno przez MO na terenie Gdańska. Na tablicy w jednej z sal wykładowych widziałem napis : „żądamy od wykładowców 87 spokojnych dni – KKOFMO” oraz drugi :
M ęczennicy
O dnowy
Po obiedzie trochę gry w piłkę nożną i brydża, a potem kolacja w kasynie. Zapłaciłem I ratę ubezpieczenia za samochód /fiat 126P/ - 925 zł.
W dzienniku TV w wywiadzie z Wałęsą, ciekawa i mądra jego wypowiedź, która zyskała aprobatę wśród nas. Dość interesujący początek serialu radzieckiego w TV pt. „Sól Ziemi”
01.04.1981 / środa /
Dzień, którym zwyczajowo czynione są różne kawały. U nas przejawiło się to w przestawianie butów i smarowanie klamek pastą do butów. W dalszym ciągu wstrzymane są wyjścia i przepustki, chociaż faktycznie brak do tego podstaw.
O 15.30 kolejne spotkanie egzekutyw wszystkich organizacji partyjnych, nie tylko podchorążych, z całej szkoły. Omawiano przede wszystkim sprawę nowych wyborów i zebrań sprawozdawczo-wyborczych do PZPR, które mają być przeprowadzone w bardzo krótkim terminie, na szczeblu szkoły – do 15 kwietnia. Po wyczerpaniu tego tematu kadra dydaktyczna i inna wyszła z zebrania, a zostali sami podchorążowie i znów zaczęła się gorąca dyskusja, w której padały ostre sformułowania przede wszystkim o niezrozumieniu się pomiędzy podchorążymi a kierownictwem szkoły oraz braku z ich strony dobrej woli. Bardzo dobre wystąpienie Andrzeja G. z naszej kompanii i jeszcze jednego podchorążego z II kompanii o nieznanym mi nazwisku. Ten ostatni porównał atmosferę wśród nas do „beczki prochu”.
W trakcie tego spotkania nadeszła mi taka refleksja, że nasz naród potrafi popadać bardzo szybko z jednej skrajności w drugą. Przez całe lata milczano i tylko za pomocą cienkich aluzji i dwuznaczników starano się dotknąć pewnych spraw, a obecnie cała Polska jest jednym rozplotkowanym i rozpolitykowanym bazarem. Wygląda to tak jakby chciano nadrobić te stracone lata jałowych dyskusji i milczenia.
Po spotkaniu dowiedziałem się, że znów miałem pecha, gdyż w czasie mojej nieobecności dzwoniła Helenka.
W tym samym dniu nasza 12-to osobowa sala miała wyjątkowe święto, gdyż obchodzono z dwudniowym wyprzedzeniem imieniny trzech Ryszardów. Kolacja imieninowa, dobrze zakrapiana, trwała do 22.00. W międzyczasie rozmawiałem przez telefon z Heleną, która poinformowała, że w domu wszystko w porządku i że Marcinek tęskni, co objawiało się jego głośnym płaczem, który było słychać przez telefon. Zrobiło mi się go bardzo żal. Po kolacji jeszcze przez kilka godzin graliśmy we czterech w pokera.
02.04.1981 / czwartek /
Dzień pełen zaskakujących niespodzianek. Pierwsze dwie godziny miałem strzelanie z broni krótkiej P-64 z odległości 25 metrów tzw. szybkie strzelanie. Osiągnąłem znakomity rezultat – 57 na 60 ( 3x10 i 3x9 ) i był to mój najlepszy wynik jaki miałem do tej pory w szkole. Wniosek z tego, że mając „kaca” strzelam znacznie pewniej i celniej.
Potem bardzo przyjemne zaskoczenie, gdyż zakomunikowano nam, że jedziemy po trzech godzinach zajęć do domu, na urlop, aż do wtorku rano / jednak pomogło wczorajsze zebranie /. Trzecia godzina /prawo międzynarodowe/ była tylko formalnością. Wiadomość o urlopie wywołała wśród nas olbrzymią euforię i w pewnym stopniu rozładowała napięcie nerwowe.
Jechałem swoim samochodem przez Nidzicę, gdyż podwoziłem Ryśka K., jego kolegę z Elbląga z III kompanii i Franka W. / notabene dzisiejszego solenizanta /.
W domu byłem o 12-tej. Wszyscy ucieszyli się moim przyjazdem. Marcinek jeszcze spał. Po obudzeniu nie odstępował mnie na krok. Helenka na razie czuje się dobrze, ale musi leżeć. Narzeka czasami na bóle brzucha. Po obiedzie odwiozłem mamę Helenki do Wielbarka na pociąg do Ostrołeki. Po powrocie oglądaliśmy telewizję.
03.04.1981 / piątek /
Dzień spędzony w domu na łonie rodziny. Byłem do południa i po południu z Marcinkiem na dworze i zrobiłem światło w kurniku. Mój synek sprawuje się dobrze, śpi spokojnie, tylko największy kłopot jest u niego z jedzeniem. Przy jedzeniu lubi być zabawiany i jeść samodzielnie. Jest też trochę uparty, wie że niektóre rzeczy robi źle, ale robi to na przekór, a przy tym potrafi bardzo ładnie przeprosić i przymilić się.
Wieczorem przyjechali państwo S. / rodzina pacjentki Heleny z Więckowa / z Olsztyna z informacją, że telewizor dla nas „Jowisz” jest już u nich w domu i można go będzie odebrać w niedzielę rano. Oboje z Helenką ucieszyliśmy się z tego, gdyż na ten sprzęt czekaliśmy już około miesiąca.
04.04.1981 / sobota /
Dzień spędziłem praktycznie też w ogrodzie korzystając z trwającej już kilka dni pięknej, słonecznej pogody. Po południu wspólnie z Marcinkiem wyrzucaliśmy nawóz z kurnika i robiliśmy miejsce dla nowych lokatorów. W międzyczasie powiesiłem hamak i bujaliśmy się z synem, a potem on sam. Pod wieczór przyszedł Leszek Ż. Z córką Kasią, rówieśniczką Marcinka i pomógł mi trochę przy tym kurniku. Marcin okazał się trochę zachłanny w stosunku do swojej rzeczy i nie chciał użyczyć koleżance swojego rowerka. Jednak później byli w jak najlepszej komitywie i na pożegnanie pocałowali się.
W nocy, prawie na koniec programu, zepsuł się stary telewizor.
05.04.1981 / niedziela /
O godzinie 9.00 przyjechał syn pani S. swoją Syreną i pojechaliśmy razem do Olsztyna po telewizor. Przy Helence zostały dzieci pani W. Beatka i Kasia. Po drodze kierowca oznajmił dość zaskakującą wiadomość, że Muszaki i Jagarzewo mają być w przyszłości wysiedlone przez wojsko i zajęte na poligon.
W Olsztynie zajechaliśmy do państwa S. i tam po wypiciu kawy, sprawdzeniu telewizora i rozliczeniu się / 46.000 + 2.000 zł / zabraliśmy go i powrotem do domu. Zapłaciłem S. za benzynę 300 złotych.
Z uwagi na nowy telewizor nie wychodziliśmy już na dwór i oglądaliśmy w trójkę telewizję. Jak na razie odbiór jest dobry i każdy program nawet najbardziej nudny inaczej wygląda w kolorze i ma swoje zalety. W południe skończył się gaz.
06.04.1981 / poniedziałek /
Dzisiaj spaliśmy z Marcinkiem aż do 7.50. Helenka z rana była trochę zdenerwowana bo w telewizorze były zakłócenia, a w jej stanie nawet najmniejszy, drobny fakt denerwuje ją. Rano pojechałem do Nidzicy, skąd przywiozłem nową butlę gazu i między innymi symetryzator antenowy. Po powrocie zainstalowałem go do telewizora.
O 13-tej wyjechałem do Wielbarka, gdzie odebrałem ze stacji PKP mamę Helenki. Po drodze już w Muszakach ujrzeliśmy wywrócony wóz z sianem. Okazało się, że doszło do kolizji Fiata 125P / miał jakieś wesołe towarzystwo / z wozem konnym z sianem prowadzonym przez jednego z tutejszych rolników. Na szczęście nikt z uczestników tego zdarzenia nie odniósł obrażeń.
Po obiedzie pojechałem jeszcze do Wichrowca, skąd od jednego z rolników, pana Ż. kupiłem 15 kg mięsa wieprzowego po 120 zł za 1kg. Ponadto pani Ż. ofiarowała nam 30 jajek.
O 18.50 pojechałem do Szczytna, gdzie w szkole od 20-tej objąłem służbę podoficera dyżurnego kompanii. W chwili gdy piszę te słowa jest godz. 23.15 i na kompanii jest nas tylko trzech / ja, Zdzisław K. i Jurek J. jako dyżurny /.
poniedziałek, 6 kwietnia 1981
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz