niedziela, 27 maja 2012

Tour de Jelenia Góra 2012 etap II

27.05.2012 / niedziela / 67 km czas jazdy–4 godz. 50 min. przec. 13,8 km/godz. pręd. max 38,5 km/godz.

Trasa: Maciejówka – Wojanów – Wojanów Bobrów – Trzcińsko – Janowice Wielkie – Radomierz – Komarno – Dziwiszów – PłoszczynaPłoszczynka – Siedlęcin – Perła Zachodu – Jelenia Góra /centrum/ – Zabobrze - Maciejówka

Piękna, słoneczna pogoda i kilkanaście stopni ciepła to dobry początek mojej kolejnej wyprawy rowerowej, będącej jednocześnie uzupełnieniem tej z poprzedniego roku. Pomiędzy Maciejową a Wojanowem wreszcie pojawiła się nowa tablica kierunkowa informująca o „Jasiowej Dolinie”, maleńkim przysiółku należącym administracyjnie do Wojanowa.
 
W samym Wojanowie gospodarze pięknie zagospodarowanego pałacu niestety niezbyt lubią rowerzystów o czym świadczy odpowiednia tablica zakazu.


 O godzinie 8-mej dołącza do mnie Czesław i już dalej będziemy jechać razem. Po kilku kilometrach docieramy do pięknie położonego, ale będącego ciągle w remoncie, pałacu Wojanów-Bobrów, obiektu z bardzo ciekawą historią. Ten bardzo urokliwy zabytek ma niestety pecha, ponieważ od 1994 roku jest w rękach prywatnego stowarzyszenia, które prawdopodobnie przeceniło swoje możliwości finansowe.
 


Jedziemy piękną trasą rowerową wzdłuż Bobru, następnie poprzez Janowice wjeżdżamy do Radomierza, gdzie chcieliśmy wejść na wieżę widokową miejscowego Kościoła. Niestety obiekt jeszcze nie jest dostępny i rozczarowani jedziemy dalej do Komarna. Tam na początku transformacji ustrojowej , w latach dziewięćdziesiątych bardzo prężnie działał zakład „Fromako” produkujący między innymi jogurty, po które przyjeżdżałem z Wlenia. Obecnie zakładu nie ma, zbankrutował i pozostały tylko opuszczone budynki, smutny widok. Przez całe Komarno jedziemy nową drogą asfaltową, a potem obok „Chatki Niedźwiadka” do Dziwiszowa. Stamtąd kierujemy się na Płoszczynę i tu znów miła niespodzianka, dawniej ta lokalna droga była w fatalnym stanie z mnóstwem dziur, a pamiętam je dobrze gdyż kilkanaście lat temu jeździłem tą drogą na narty, na Łysą Górę. Obecnie jest tu ładna asfaltówka, ale niestety stromy podjazd od Dziwiszowa pozostał. Robię na tej trasie dwa zdjęcia, jedno z widokiem na lądujące szybowce na Górze Szybowcowej, a drugie na wieżę kościoła w Dziwiszowie.




 Potem zjazd do Płoszczyny i znów wspinaczka do Płoszczynki. Jeszcze tylko zdjęcie na tle najwyższego szczytu Grzbietu Małego Gór Kaczawskich - Stromca /551 m/.

Najgorszy odcinek naszej eskapady wiedzie kamienistą, polną drogą do Siedlęcina. W tej bardzo rozległej miejscowości przy wieży rycerskiej jest już czynna malutka przystań kajakowa, organizująca spływy Bobrem do Wrzeszczyna i z powrotem.


 Trzeba obiektywnie stwierdzić ,że stan wielu lokalnych dróg bardzo się poprawił, co było też widać na trasie do Perły Zachodu. Na miejscu dużo ludzi, turystów ale i gości związanych z przyjęciem „komunijnym”. Krótki odpoczynek i dalej do „bajecznego”, określenie mojej Iwonki, miasta - Jelenia Góra, trasą rowerową wzdłuż Bobru. Od wieży Krzywoustego wjechaliśmy, a właściwie próbowaliśmy jechać nową trasą wzdłuż rzeczki Młynówka. Trasa jest, ale fatalnie oznakowana, miejscowi dadzą sobie radę, ale inni mogą mieć kłopoty. Na koniec oglądamy jeszcze zawody w kajakarstwie w tak zwanym freestyle i poprzez garbaty mostek osiągamy Zabobrze, żegnam się z kolegą i wracam na łono rodziny po siedmiogodzinnej nieobecności. 
 










sobota, 19 maja 2012

Chatka Niedźwiadka


19.05.2012 r. / sobota /
Maciejówka-Chatka Niedźwiadka-Maciejówka ok. 8 km

Od jesieni 2011 roku moja córka rozpoczęła samodzielnie jeździć na rowerze, z czego jest bardzo dumna i rodzice także. Natomiast w tym roku nasza ambitna Ola już planuje wyprawy rowerowe z tatą. Jedną z tych eskapad była nasza wycieczka do bardzo ładnie położonej restauracji "Chatka Niedźwiadka" w Dziwiszowie.
Bardzo ładny, słoneczny dzień, idealny dla takiej wyprawy. Ola, na swoim małym rowerku/16/ dzielnie pokonała cały dystans jedynie z małym postojem na zrobienie zdjęcia.





Na miejscu miłe zaskoczenie, odbywała się w tym czasie na placu zabaw impreza przedszkolna i było mnóstwo dzieci. Ola natychmiast włączyła się do zabawy robiąc jedynie krótką przerwę na zjedzenie frytek. Po około 2 godzinach wspaniałej zabawy wróciliśmy do domu po drodze zatrzymując się tylko na loda w naszym sklepie.
Po południu odwiedził nas jeszcze przyjaciel Oli Maciek i wspólnie bawili się do wieczora.
Nasza niezmordowana córka dopiero po 20-tej zaczęła odczuwać zmęczenie i zasnęła.
A ja ? no cóż, jestem wdzięczny losowi i Iwonce, że doczekałem się wreszcie partnerki do rowerowych wojaży.