poniedziałek, 7 sierpnia 2000

Polska-Czechy-Niemcy 2000

Samochodowo-rowerowa wyprawa
z Markiem

Rowerem ok. 70 km

6.8.2000/ niedziela /


Wleń -----Świeradów Czerniawa/gr.przejście/------Frydlant/Cz/-Andelka/gr.przejście/-Lutogniewice/PL/-Krzewina/PL/-Ostritz/D//gr.przejście/-Marienthal-Zittau-Porajów/PL//gr.przejście/-Hradek n.Nisou/Cz//gr.przejście/-Kpoaczów/PL/-Bogatynia/gr.przejście/-Frydlant/Cz/--------Zawidów/PL//gr.przejście/------Platerówka------Wleń

Wyjeżdżamy samochodem ok. 8.30 do Frydlantu przez przejście graniczne w Czerniawie /dzielnica Świeradowa/. Rowery na dachu samochodu, a my w środku. Pogoda w sam raz, ani za ciepło, ani za zimno. Zostawiamy auto w centrum małego, czeskiego miasteczka – Frydlantu i stamtąd, już na rowerach do Andelki, gdzie utworzono nowe turystyczne przejście. Niestety, brak jakiegokolwiek oznakowania jak tam dojechać, pozostaje pytać się miejscowych. Po krótkiej rozmowie z sympatycznym i nudzącym się żołnierzem naszej Straży Granicznej przekraczamy granicę i wjeżdżamy do pobliskich Lutogniewic, dalej Krzewina i następne przejście turystyczne do niemieckiego Ostritz.
Stamtąd, dobrze oznakowaną ścieżką rowerową wzdłuż Nysy Łużyckiej i Odry, jedziemy do pięknego zespołu klasztornego Mariethal, gdzie robimy półgodzinny postój i zwiedzamy. Wśród zwiedzających przeważają Niemcy w starszym wieku, Polaków nie widać. Ma tu swoją siedzibę najstarszy zakon żeński – Cysterki w Niemczech. Żyją one w tych murach, według reguły św. Benedykta, nieprzerwanie od 1234 roku.

Po spożyciu batonów „Snickers” jedziemy dalej piękną trasą rowerową do samego Zittau. Po drodze widać wielu wielu rowerzystów, przeważnie Niemców. W Zittau przekraczamy znów granicę i wjeżdżamy do Porajowa, kawałeczek Polski i następne przejście do czeskiego Hradka n.Nisou. Tam jemy bardzo dobry obiad /z piwami i kawą – ok.40 zł/ i wracamy przez te same przejście do Polski.
Po czeskiej stronie dość dobrze oznakowana trasa rowerowa, niestety brak takowej po polskiej stronie. Podobnie brakuje tablic informujących o odległościach do danej miejscowości, a w Czechach są. Jedziemy przez Kopaczów, rozciągniętą wieś graniczną, raczej ubogie domy, gdzieniegdzie w starych murach nowe, plastikowe okna. Dalej już asfaltową drogą wśród samochodów do samej Bogatyni. Widać po pięknych willach, że to najbogatsza gmina w Polsce. Oczywiście oprócz tych wysepek luksusu jest tu także dużo bloków, dość pospolitych.
Z Bogatyni ścieżką, wskazaną przez usłużnego tubylca, docieramy do przejścia granicznego i po kilku kilometrach jesteśmy z powrotem we Frydlancie, kończąc w ten sposób rowerową część naszej wyprawy. Lekko zmęczeni, ale zadowoleni ładujemy rowery na dach samochodu i jedziemy w kierunku na Zawidów. Przed samą granicą robimy alkoholowe zakupy / koniak, wódka / i już ostatnia dzisiaj granica. W sumie pokazywaliśmy 8 razy nasze paszporty na 7 przejściach granicznych.

poniedziałek, 19 czerwca 2000

Liberec 2000

2000-06-18 / niedziela / ok. 105 km z Z.J.

Wleń-----Jakuszyce-Harrachow/Cz/-Tanvald-Jablonec-Liberec-Frydlant-Nove Mesto-­Czerniawa/PL/-Świeradów Zdrój-Orle-Jakuszyce----- Wleń

Wyjeżdżamy moim samochodem około 8.30. Niedzielny poranek, więc pusto na drodze. Przed Jelenią Górą jesteśmy zatrzymani przez dwóch nudzących się policjantów, których z pewnością zaciekawiły nasze rowery na dachu samochodu, po stwierdzeniu, że nie jesteśmy złodziejami rowerów, uprzejmi funkcjonariusze puszczają nas wolno. Podobną historię mieliśmy z Markiem w 1994 roku w Austrii.
W Jakuszycach zostawiamy samochód na parkingu i przesiadamy się na rowery. Początkowo chłodniej, potem już cieplej, a nawet gorąco. Od Jakuszyc przyjemna jazda bo w dół. Piwo w Desnie, krótki postój w Jablonecu i dalej do Liberca. Tam na rynku, wokół wspaniałego ratusza, mnóstwo ludzi, oglądających między innymi występy ulicznych artystów w historycznych strojach. Wszędzie atmosfera zabawy, a właściwie pikniku. Dużym zainteresowaniem cieszył się, ale nie on, opiekany na rożnie, smakowicie wyglądający, prosiak. Oczywiście spróbowaliśmy, delektując się tym smakołykiem i zapijając piwem.
Najedzeni i odprężeni, po długim wypoczynku, opuszczamy sympatyczny Liberec i jedziemy na północ do Frydlantu, po drodze ładny widok na Bogatynię i kopalnię odkrywkową. We Frydlancie kawa i przez Nove Mesto do granicy, a dalej do Świeradowa. Potem zaczęła się już męka, wysokie wzniesienia, uniemożliwiające jazdę i konieczność prowadzenia roweru powodują szybkie zmęczenie. Wreszcie bardzo wyczerpani docieramy do samochodu, a ja jeszcze niestety muszę go prowadzić. W domu jestem ok. 20.30, śmiertelnie zmęczony idę do wanny i do łóżka.